Dotychczasowy porządek świata chwieje się w posadach. Niewykluczone, że najbliższa przyszłość przyniesie zmiany globalnych liderów i granic stref wpływów. Na ten temat obradować będą eksperci w Bawarii.
Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (MSC) jest uważana za najważniejsze i największe spotkanie tego typu na świecie. W tym roku, od 15 do 17 lutego oczekiwanych jest w Monachium 80 ministrów spraw zagranicznych i obrony oraz 35 szefów państw i rządów. Wśród nich kanclerz Niemiec Angela Merkel, wiceprezydent USA Mike Pence i szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Mimo odwołania przyjazdu przez niektórych czołowych polityków, w tym premiera Izraela Benjamina Netahjahu, organizatorzy MSC spodziewają się, że będzie to „najważniejsze i największe” spotkanie od ponad 50 lat – poza politykami spodziewanych jest 600 ekspertów ds. polityki bezpieczeństwa.
Rokrocznie, tradycyjnie kilka dni przed rozpoczęciem obrad szef MSC Wolfgang Ischinger przedstawia Monachijski Raport Bezpieczeństwa (Munich Security Report, MSR). Stustronnicowy dokument zaprezentował także w ten poniedziałek (11.02.2019) w Berlinie.
Raport o stanie świata jest niepokojący. - Mamy do czynienia z nową erą walki o władzę między USA, Chinami i Rosją, co idzie w parze z powstaniem swego rodzaju próżni w tym, co uchodzi za liberalny, międzynarodowy porządek świata – zreasumował w Berlinie Ischinger. USA pod rządami prezydenta Donalda Trumpa nie wykazują szczególnego zainteresowania międzynarodowymi porozumieniami i otwarcie podają w wątpliwość status quo instytucji takich jak NATO czy ONZ. Co gorsza: USA Trumpa nie zamierzają odgrywać dłużej przywódczej roli wolnego świata. Zamiast tego „z irytującym entuzjazmem patrzą na «polityków silnej ręki»". Dla transatlantyckich sojuszników „ciągle jeszcze jest trudne do przetrawienia, kiedy Trump chwali nieliberalnych przywódców”, czy to w Brazylii, czy na Filipinach – czytamy w Monachijskim Raporcie Bezpieczeństwa.