Udział żołnierzy w "działalności patriotycznej — piknikach, uroczystościach itp. […] to są nieprawidłowo przyznane dni wolne (nienależne)" — wynika z pisma dowódcy 12 Dywizji Zmechanizowanej ze Szczecina, które ma Onet. Podobne wytyczne skierowali do podwładnych inni dowódcy. Sprawa wywołała niezadowolenie w szeregach armii i trafiła na biurko wicepremiera Mariusza Błaszczaka, który wydał decyzję, że żołnierzom należą się jednak dni wolne za taką służbę.
24 lutego Rosja napadła na Ukrainę. Za naszą wschodnią granicą wybuchała wojna. Rano tego samego dnia wojsko wprowadziło pierwszy stopień gotowości bojowej. Żołnierze dostali rozkaz powrotu do koszar, cofnięto im urlopy i wyjazdy służbowe. Armia zaczęła też sprawdzać swoje zapasy oraz stan rezerwistów do mobilizacji i operacyjnego rozwinięcia.
Awantura o nadgodziny i bunt żołnierzy
— To trwało kilka tygodni. Potem wróciliśmy do rutyny, ale wiele już wtedy się zmieniło — opowiada żołnierz z jednostki na północy kraju. Jedną z tych zmian był przegląd nadgodzin przyznawanych żołnierzom za ponadnormatywną służbę. Dodatkowo niedługo później weszła w życie ustawa o obronie Ojczyzny, która również reguluje kwestie nadgodzin w wojsku. Dowódcy zaczęli więc te zmiany interpretować według własnego uznania.