— Boję się o nasz kraj, boję się o Europę, a nawet o cały świat. Szaleni autokraci dochodzą do władzy, a ludzie głosują na nich, nie zdając sobie sprawy z tego, że kopią sobie grób — mówi 59-letnia mieszkanka Wiednia. Podobnie jak ponad 30 tys. Austriaków wzięła udział w proteście, by wyrazić sprzeciw wobec skrajnej prawicy, która wkrótce, pod wodzą Herberta Kickla, może przejąć władzę w Austrii. — Jest bardzo niebezpieczny — twierdzi 51-letni mężczyzna o możliwym przyszłym kanclerzu.
Około 35 tys. osób wyszło w czwartek 9 stycznia na ulice Wiednia, by zaprotestować przeciwko możliwości objęcia stanowiska kanclerza przez Herberta Kickla — lidera skrajnie prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPOe).
Demonstranci powiedzieli "nie" rządowi kierowanemu przez skrajną prawicę, w czasie gdy członkowie wspomnianej partii prowadzili negocjacje z konserwatywną Austriacką Partią Ludową (OeVP) w sprawie powołania koalicyjnego rządu.