Śmigłowce, czołgi, wozy bojowe, uzbrojenie wszelkiej innej maści. W ubiegłym tygodniu można było podziwiać, ba – nawet kupić taki sprzęt podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego.
Impreza regularnie przyciąga producentów, wojskowych i polityków. Także w tym roku do Kielc zawitali prezydent Andrzej Duda i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Ten drugi, korzystając z okazji, zapowiedział kupno stacji radiolokacyjnych Bystra za ponad 600 mln zł i dwóch (tak, dwóch) wozów dowodzenia Rosomak. – W kraju, gdzie faktycznie kupuje się uzbrojenie, na podpisanie umowy o dwóch wozach pewnie nie ściągnięto by nawet generała. U nas mamy ministra – komentowano w kuluarach. Trudno się z tym nie zgodzić.
Minister Błaszczak bardzo dobrze opanował sztukę ogłaszania kolejnych „historycznych” osiągnięć. Na kieleckiej imprezie zapowiedziano, że wystąpimy o ofertę na zakup pięciu używanych samolotów transportowych i 60 wyrzutni do pocisków przeciwpancernych. To, że do podpisania umowy może dojść za kilka czy nawet kilkanaście miesięcy, nieważne. Ważne, że w kampanii poszedł przekaz: unowocześniamy armię. Jeśli jednak spojrzy się za zasłonę PR, to w walce o lepszy sprzęt wojsko zdecydowanie przegrywa.