Straż Graniczna kupiła symulator lotów za 2,5 mln, który nie ma odpowiedniej certyfikacji, więc pilotów trzeba wysyłać na drogie zewnętrzne kursy. Dodatkowo sprzęt stał w nieodpowiednim miejscu. Sprawę bada CBA.
Straż Graniczna kupiła za 2,5 mln symulator lotów, który dostarczono w marcu 2024 r. Sprzęt stanął w bazie w Gdańsku przy Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy. Urządzenie wstawiono do pomieszczenia w hangarze, które nie ma wentylacji i klimatyzacji. To grozi pożarem, bo urządzenie podczas pracy mocno się nagrzewa – opisuje Radio Zet.
Sprawą nie zajmował się Urząd Lotnictwa Cywilnego, który m.in przyznaje uprawnienia liniom lotniczym i prywatnym użytkownikom, wydaje zgody czy też certyfikuje lotniska i lądowiska oraz prowadzi rejestr statków powietrznych. Wszystko przez to, że symulator nie ma certyfikatu, w związku z czym nie powinien być wykorzystywany do profesjonalnego szkolenia.