Pentagon zapowiedział najgłębszą od dekad reformę wojsk lądowych. U.S. Army ma być lżejsza, sprytniejsza i zwinniejsza. Pod nóż pójdą legendarne śmigłowce Apacz w wersji D, na szrot skierowane zostaną kojarzone z misjami w Afganistanie i Iraku pojazdy opancerzone Humvee. W Polsce spodziewać się można dyskusji o sensowności zakupów „ciężkiego” uzbrojenia do tradycyjnej walki manewrowej.
To chyba pożegnanie z ideą tradycyjnej wojny manewrowej i służącym do niej uzbrojeniem. Gdy Armia USA stawia na szybkość i ruchliwość kosztem masy, Polska nie może tego nie zauważać.
Ekipa Donalda Trumpa zabiera się na poważnie za siły zbrojne. Od początku urzędowania 47. prezydent wskazywał na zmianę priorytetów – wojsko ma bronić terytorium USA i ich interesów, a głównym przeciwnikiem, do którego pokonania ma się przygotowywać, są Chiny. Trump żadnej wojny oczywiście nie chce, a przynajmniej nie teraz. Ale chce, by amerykańskie wojsko nadrobiło zapóźnienia i w wiarygodny sposób przegoniło Chińczyków (a przy okazji Rosjan i wszystkich innych ewentualnych wrogów) w technologiach, sposobie walki i uzbrojeniu.