– Przemysł ukraiński ma rozbudowane zdolności do produkcji broni pancernej […] W Polsce zostały one niewygaszone a utracone, dosłownie bowiem zaoraliśmy swój przemysł, jeżeli chodzi o zakres produkcji silników czołgowych. Nadrobienie tego jednego utraconego elementu jest niezwykle czasochłonne i kosztowne. A mówimy o wielu elementach składających się na produkcję czołgu. Dlatego uważam, że korzystniejsze jest pozyskanie licencji niż odtwarzanie zdolności do produkcji, bo ze względu na zagrożenie i ponad 20 lat braku aktywności ze strony kolejnych zarządów firm zbrojeniowych nie ma czasu, kolejnych 15 czy 20 lat, na ich odbudowywanie –mówi Jerzy Aleksandrowicz, ekspert ds. obronności Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Premier Tusk powiedział o współpracy polskiego i ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego. Jak wygląda zbrojeniówka Ukrainy?
Jerzy Aleksandrowicz: W momencie, w którym zaczynała się wojna w 2022 r., sytuacja Ukrainy była bardzo interesująca w stosunku do polskiego przemysłu. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że mieli oni rozbudowany przemysł ciężki, w tym silniejszy przemysł zbrojeniowy. Odziedziczyli go po Związku Sowieckim. Ciekawy jest fakt, że ukraińska zbrojeniówka w pewnych obszarach była naprawdę bardzo nowoczesna. Tu można wskazać jako przykład technologie rakietowe. Ukraina posiadała też zasoby, których nigdy Polska nie pozyskała, pozostając w bloku sowieckim jak np. Zakład Lotniczy Antonowa czy zakłady zajmujące się śmigłowcami. My produkowaliśmy krajowo samoloty w latach 50. i 60. ale później już je gównie serwisowaliśmy, poza jakimiś wyjątkami lekkich konstrukcji transportowych czy rolniczych.