Wybuch rakiety w Przewodowie wymaga wyjaśnienia, ale dla losów Polski i samej wojny w Ukrainie nie jest to najważniejsza kwestia. Znacznie bardziej istotne są dalsze działania wojsk ukraińskich, które po zdobyciu Chersonia muszą wykonać trudne zadanie i przerzucić swoją armię na drugi brzeg Dniepru. Jeśli to się uda, otwarta stanie się droga do wyzwolenia kolejnych terenów okupowanych przez Rosjan. Taką ocenę, w rozmowie z Onetem, przedstawił dr Robert Reczkowski, którego spostrzeżenia na temat wojny w Ukrainie do tej pory się sprawdzały.
"W Przewodowie możliwe są oba scenariusze. Taki incydent jeszcze może się wydarzyć"
Łukasz Cieśla, Onet: Eksplozja rakiety w Przewodowie, w kraju członkowskim NATO i śmierć dwóch Polaków, wpłyną na dynamikę wojny w Ukrainie?
Dr Robert Reczkowski: Raczej nie. Jest to traktowane jako incydent, który właściwie od 24 lutego 2022 r. był wkalkulowany w ryzyko. Trwa wojna u naszego sąsiada, a Rosja już wcześniej ostrzelała m.in. poligon w Jaworowie w zachodniej Ukrainie, tuż przy polskiej granicy. Wtedy również istniało niebezpieczeństwo, że pociski, wtedy bez wątpienia rosyjskie, mogłyby przelecieć na polską stronę. Choćby z powodu błędu żołnierza lub wad konstrukcyjnych pocisku. Należy się liczyć z tym, że do takich zdarzeń może dochodzić także w przyszłości.