Żołnierze służący na granicy są wkurzeni. Jeden z nich już nie żyje, kilku ściga prokuratura. Twierdzą, że przełożeni wojskowi o nich nie dbają. Nadal brakuje sprzętu, wyposażenia, środków łączności. Dla polityków wojsko jest machiną do zbierania głosów. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz przez pół roku zajmował się kolejnymi wyborami i PR-em, a nie armią. Dziś obiecuje zmiany, tylko czy można mu wierzyć? Marcin Wyrwał i Edyta Żemła odpowiadają na to pytanie w najnowszym odcinku podcastu "Fronty Wojny".
Tekst Onetu o zatrzymaniu żołnierzy, którzy oddawali strzały ostrzegawcze do grupy uchodźców, którzy chcieli nielegalnie przekroczyć polską granicę, wywołał burzę. Politycy koalicji rządzącej, komentując sprawę, zarzucili dziennikarzom "kłamliwość", chęć wpłynięcia na wynik wyborczy, sugerowali powiązania z politykami obecnej opozycji. Zapomnieli jednak, że nie chodzi tu o doraźne interesy tej, czy innej partii, lecz o polskich żołnierzy. Ci pojawili się w narracji publicznej później. Co ciekawe, jako ci, którzy być może mają "coś za uszami". Takie wnioski można wyczytać z tekstu "Gazety Wyborczej".
"Żołnierze stwierdzili, że w dwóch miejscach jednocześnie dochodzi do rozgięcia prętów zapory przy pomocy lewarka, a przed powstałymi w ten sposób otworami gromadzą się grupy gotowe do przejścia" — czytamy tam.