– Igramy z ogniem. To niepojęte, że jako kraj frontowy pozwalamy sobie na działania z pogranicza sabotażu – wścieka się pragnący zachować anonimowość urzędnik z resortu obrony narodowej. Z końcem czerwca wygasła podpisana dwa lata temu przez MON umowa ramowa o współpracy z koreańskim koncernem Hyundai Rotem na dostawę tysiąca czołgów K2.
W ramach pierwszej umowy wykonawczej Polska zamówiła u Koreańczyków szybką dostawę 180 sztuk tych pojazdów. Kolejne serie stopniowo docierają do Polski, dziś koreańskich czołgów mamy nieco ponad pół setki.
Polonizacja K2
Kolejnych 800, może nieco więcej, miało jednak zostać wyprodukowanych już w Polsce w ramach polsko-koreańskiej kooperacji. Ta umowa na polonizację czołgu K2 i uruchomienie produkcji podzespołów w Polsce nadal jest w proszku. – Strona koreańska jest zdezorientowana i nie wie, czego może się spodziewać z naszej strony. Igramy z ogniem. To niepojęte, że jako kraj frontowy pozwalamy sobie na działania z pogranicza sabotażu – mówi nasz rozmówca z MON.