— Sytuacja na granicy z Białorusią jest bardzo trudna i słyszymy, że będzie jeszcze gorzej — mówią mieszkańcy pogranicza w gminie Dubicze Cerkiewne. — Jak ci chłopcy się czuli, jak ich w kajdankach prowadzili, w mundurze i na oczach kolegów, nie mogę tego przeżyć — słyszę w jednej ze wsi. Ludzie z pogranicza przyznają z żalem i złością, że śmierć 21-letniego polskiego szeregowego nigdy nie powinna się wydarzyć. Żołnierze z jego brygady nie kryją złości i mówią: bez litości dla atakujących. — Coś się musiało wreszcie stać i pewnie się jeszcze stanie. To jest nieuniknione — z rozczarowaniem mówi młody żołnierz, który służy przy granicy z Białorusią.
Na granicy młodzi ludzie w mundurach
Kiedy podjeżdżam pod sklep spożywczo-przemysłowy w Dubiczach Cerkiewnych z zakupami wychodzą z niego czterej młodzi żołnierze i żołnierka z paczką pod pachą, którą właśnie odebrała w punkcie pocztowym w sklepie. Wszyscy umundurowani w moro. Idą w kierunku bazy. Mija ich dwóch młodzieńców, ale już w spodenkach i podkoszulkach. Młodzieńców, bo bez wiedzy, że to żołnierze, wzięłabym ich na wyrośniętych licealistów grubo przed maturą.