Około 50 tysięcy Gruzinów wyszło na ulice Tbilisi, aby zaprotestować przeciwko ustawie o "zagranicznych wpływach". Mimo trwających od tygodni demonstracji i krytyki ze strony społeczności międzynarodowej premier Irakli Kobachidze zapowiedział, że prace nad nowym prawem będą kontynuowane. Szef rządu podtrzymuje, że za protesty odpowiadają młodzi ludzie, którzy "zostali wprowadzeni w błąd".
W stolicy Gruzji odbył się kolejny protest przeciwko ustawie o "zagranicznych wpływach". Obywatele od kilku tygodni dają publicznie wyraz swojemu niezadowoleniu z prac nad nowym prawem. W ocenie wielu projekt ustawy przypomina przepisy obowiązujące w Rosji, które Kreml niejednokrotnie wykorzystywał w celu tłumienia działań dysydentów.
Gruzja. Trwają demonstracje przeciwko ustawie o "zagranicznych wpływach"
W sobotę wieczorem na ulice Tbilisi wyszło łącznie około 50 tysięcy demonstrantów - podaje France24 za relacją Agence France-Presse. Pomimo deszczu tłumy manifestantów zgromadziły się na zlokalizowanym w centrum miasta placu Europejskim. Liczni uczestnicy protestu nieśli ze sobą flagi Gruzji i Unii Europejskiej oraz skandowali "Tak dla Europy, nie dla Rosji". - Chcemy chronić naszą przyszłość w Europie i naszą wolność - powiedziała zagranicznym korespondentom jedna z protestujących. - Nie musimy wracać do Związku Radzieckiego - dodała kolejna.