Jak wyglądały pierwsze dni września 1939 r. z perspektywy porucznika lotnictwa? Co czuje człowiek ostrzeliwany przez messerschmitta? Co myśli pilot, gdy widzi ciało zestrzelonego wroga spadające do pełnego rekinów oceanu? To wszystko opisał jeden z najskuteczniejszych pilotów myśliwskich w naszej historii — Witold Urbanowicz. Poniżej publikujemy fragmenty książki "As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303".
Biłem się w powietrzu nad Anglią wraz z wieloma moimi kolegami i przyjaciółmi. Było nas wówczas tylko 138, zginęło w bitwie 36, zestrzeliliśmy na pewno 203 samoloty niemieckie, 35 prawdopodobnie, w wielu okresach Battle of Britain mieliśmy najlepsze konto w RAF-ie. Byliśmy lojalnymi, nieoszczędzającymi się i cenionymi sojusznikami, obowiązek spełniliśmy uczciwie. Spotkałem w Anglii wielu życzliwych ludzi, towarzyszy broni. Jednakże nauczyłem się także wielu przykrych prawd. W tamtym czasie biliśmy się – my, polscy lotnicy – nie tylko o drogę do wolności swego kraju i nie tylko o powrót dla siebie. Biliśmy się także o wolność dla Anglii i wiele innych rzeczy, nie zawsze identycznych z naszym partykularnym, polskim interesem. Jak słyszałem ze źródeł krajowych, po zakończeniu wojny nasz brytyjski sojusznik skrupulatnie kazał zapłacić sobie złotem z polskiego skarbu państwa należność za każdy samolot, na którym lataliśmy nad Anglią. Za każdy samolot, w którym ginęli moi przyjaciele i koledzy – w końcu nie tylko za swój kraj. Wiele rzeczy zrozumiałem, gdy tuż po wojnie zabrakło dla Polaków miejsca nawet w tak marginesowej w końcu i symbolicznej historii, jak aliancka "defilada zwycięstwa" Obserwowałem ją, stojąc na chodniku, jako cywil. Stara historia o "murzynie, który zrobił swoje i może już odejść". Głupstwo. Nie chciałbym jednak, aby kiedykolwiek mój kraj był takim murzynem. (s. 17)