Kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki wciąż mówi o "trzykrotnym spadku przyjęć" do wojska. Według szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w razie konfliktu Polska może stworzyć półmilionową armię. A jak jest naprawdę z liczebnością naszej armii i rekrutacją do niej? Prezentujemy dane Ministerstwa Obrony Narodowej.
W przypadku konfliktu zbrojnego Polska jest w stanie zmobilizować nawet 550 tysięcy żołnierzy, wliczając w to rezerwistów - taką informację 6 marca 2025 roku podała "Rzeczpospolita", powołując się na wypowiedź szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesława Kukuły, która padła w wywiadzie z Jarosławem Wolskim, analitykiem wojskowym. MON wyjaśnił "Rz" ponadto: "Przedstawione przez szefa Sztabu Generalnego WP informacje obejmują wszystkich żołnierzy Sił Zbrojnych RP oraz zasób rezerwistów, którzy mogą zostać wezwani do służby w przypadku sytuacji kryzysowej". Dziennik zauważył, że podanie tej liczby to nowość, bo do tej pory Ministerstwo Obrony Narodowej operowało sformułowaniem "żołnierze pod bronią", informując, że jest ich około 200 tysięcy. Na tę liczbę składa się około 144 tysięcy żołnierzy zawodowych, 40 tysięcy żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, a reszta to podchorążowie i ochotnicy służby przygotowawczej, czyli dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej (DZSW).
Przypomnijmy jednak, że taki system liczenia "żołnierzy pod bronią" wprowadził minister obrony w rządzie Zjednoczonej Prawicy Mariusz Błaszczak, który m.in. na podstawie zapisów ustawy o obronie Ojczyzny do żołnierzy zawodowych zaczął wliczać studentów uczelni wojskowych po ukończeniu pierwszego roku. Jego następca Władysław Kosiniak-Kamysz kontynuuje jednak przekaz o "dwustutysięcznej armii" - choć często wyjaśnia, że jest to połączenie żołnierzy zawodowych, WOT, podchorążych i ochotników z DZSW.