Byli wcielani do specjalnej obozowej formacji, gdzie musieli pracować przy obsłudze krematoriów. Pod przymusem stawali się trybikami w machinie Zagłady. W końcu nadszedł moment, gdy zdecydowali się wystąpić przeciw Niemcom i odzyskać wolność. Tym razem to niektórzy z oprawców skończyli w krematoryjnym piecu. Ostatecznie jednak ta historia nie mogła mieć szczęśliwego zakończenia.
15-letnia Alice Lok Cahana i jej siostra Edith, pochodzące z Węgier żydowskie więźniarki Auschwitz-Birkenau, udały się pewnego dnia wraz z grupą więźniów do innego baraku. Ponieważ zaczęła się jesień, kobiety - jak przekazała im kapo - miały otrzymać dodatkowe ubrania. "Trafiłyśmy do ładnego budynku z kwiatkami w oknach. Kiedy weszłyśmy, SS-manka powiedziała: »Wszystkie ściągać buty i ładnie ułożyć ubranie na podłodze«. Potem zabrano nas nagie do innego pokoju" - wspominała Alice.
"Było duże pomieszczenie pomalowane na szary kolor. Bardzo ponure, bo kiedy zamknęli za nami drzwi, w środku było prawie zupełnie ciemno. Siedziałyśmy tam, trzęsąc się z zimna. Czekałyśmy i czekałyśmy" - relacjonowała więźniarka. W końcu jednak SS-manka wróciła i kazała wszystkim natychmiast wychodzić. Kobiety i dziewczęta w pośpiechu i ciemności nie były nawet w stanie ubrać się w swoje własne ubrania. Alice pamiętała, że narzuciła na siebie to, co akurat znalazła pod ręką.