Co łączy znikające sztabki złota i emeryta, który w kolejce po piwo zostaje prezesem spółki? Okazuje się, że jedno – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej.
Ta historia ma dwie odsłony. Jedną oficjalną – wzniosłą i patriotyczną z Dmowskim i Paderewskim na sztandarze. A drugą okraszoną prozą życia i przestępczego świata. Z drobiazgowego śledztwa przeprowadzonego na prywatne zlecenie nowych władz Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej (IDMN) wynika, że pieniądze ze sprzedaży siedziby dla Instytutu najpierw zamienione zostały na sztabki złota, a następnie wyparowały. Prywatnym detektywom sporo czasu zajęło znalezienie prezesa firmy, która sprzedała lokal Instytutowi. Ostatecznie okazał się nim pensjonariusz jednego z łódzkich domów opieki społecznej. Prezesa spółki, której sprzedawał siedzibę, czyli prezesa Instytutu, poznał w kolejce po piwo. Był nim prof. Jan Żaryn. Dziś słabo sobie przypomina, z kim podpisywał umowę. Teraz kwestią pamięci zajmować się będą organy ścigania.