Na ulicach kraju od dwóch miesięcy tysiące ludzi protestuje z powodu kontrowersyjnych planów pierwszego w historii Izraela tak skrajnie prawicowego i populistycznego rządu. W ostatnich dniach doszło nawet do zamieszek. Drogi są blokowane, a policja rozpoczyna aresztowania. — Emocje, które zostały wywołane, pozostaną i to jest faktyczne zagrożenie dla izraelskiego społeczeństwa i państwowości — mówi Marek Matusiak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich, w rozmowie z Onetem.
Co się dzieje w Izraelu?
W kraju liczącym ponad 9 mln obywateli od 7 stycznia br. odbywają się regularnie bezprecedensowe demonstracje, w których z każdym kolejnym dniem uczestniczy coraz więcej protestujących — obecnie średnio nawet ponad 100 tys. osób. Organizatorzy manifestacji przekonują, że 11 marca br. na ulicach wielu izraelskich miast pojawiło się nawet pół miliona ludzi. Jeśli szacunki są poprawne, oznacza to, że manifestowało nawet pięć proc. Izraelczyków.