Jesienią 1943 r. specjaliści z hitlerowskich Niemiec wylądowali na dalekiej północy Związku Radzieckiego i założyli stację meteorologiczną. Dostarczali strategiczne dane przez pół roku, aż do niespodziewanego zakończenia arktycznej misji — nie przez Rosjan, lecz przez... rosyjskiego niedźwiedzia polarnego.
We wrześniu 1943 r. oddziały Hitlera po klęsce pod Kurskiem znajdowały się w wielkim odwrocie, a okręty podwodne Kriegsmarine były bliskie przegrania bitwy o Atlantyk. Nawet niemieckie statki zaopatrzeniowe nie miały prawie żadnych szans w starciu z alianckimi bombowcami. W tamtych czasach Wehrmacht rozpoczął śmiałe przedsięwzięcie: specjaliści mieli wylądować na wyspie na dalekiej północy Związku Radzieckiego, aby dostarczać dowództwu ważne dane pogodowe dla koordynacji statków i operacji bojowych. Nie bez powodu tajna baza nosiła kryptonim "Schatzgräber" (niem. poszukiwacz skarbów).
Udało im się założyć stałą stację na Ziemi Aleksandry (niem. Alexandraland, ros. Земля Александры), głównej wyspie archipelagu Ziemi Franciszka Józefa na Morzu Barentsa, najbardziej wysuniętym na północ punkcie lądowym w Europy. Bazę zabezpieczało pole minowe, a zaopatrzenie dostarczały okręty podwodne i bombowce dalekiego zasięgu. Aż do lipca 1944 r., kiedy ewakuowano bazę "Schatzgräber" po tym, jak niebezpieczna dolegliwość związana z niedźwiedziem polarnym "unieszkodliwiła" załogę. Po tym krótkim epizodzie zapomniano o tajnej placówce gdzieś na Oceanie Arktycznym, zaledwie 1000 km od bieguna północnego.