„Broń jądrowa w Polsce” staje się obowiązkowym punktem niemal każdej dyskusji związanej z obroną. Temat dotychczas zarezerwowany dla zamkniętych gabinetów wchodzi do głównego nurtu. Czy – i jak – poprawia to polskie bezpieczeństwo?
„Jesteśmy gotowi” – zadeklarował prezydent Andrzej Duda wobec perspektywy stacjonowania w Polsce broni jądrowej NATO, o ile dojdzie do takiego ustalenia między sojusznikami. Temat udziału Polski w programie nuclear sharing wrócił z nową mocą. Praktycznie żaden wywiad prezydenta Dudy nie ma ostatnio szans się odbyć bez takiego pytania. Prezydent był o to pytany również przez tabloidowy dziennik „Fakt” przy okazji ostatniej wizyty w USA i Kanadzie. Odpowiedział właśnie tak – że Polska jest na to gotowa. Co ciekawe, a może istotne – do deklaracji prezydenta odniósł się dziś premier Donald Tusk, który z kolei stwierdził, że chętnie głębiej poznałby intencje głowy państwa. W języku Tuska oznacza to, że przyjmuje „atomową” piłeczkę i wkracza do politycznej rozgrywki o to, co, kto, kiedy, jak i po co może i powinien na ten temat mówić. Delikatnie przypomniał, że choć prezydent jest najwyższym przedstawicielem państwa, to jednak politykę – w tym obronną – prowadzi rząd i nie chciałby być zaskakiwany daleko idącymi oświadczeniami, zwłaszcza w sytuacji „wojennej”. Tusk zasygnalizował, że temat lepiej wpierw omówić, a potem wychodzić z nim na zewnątrz. I to pierwszy przypadek, gdy między nim a Dudą temat nuklearny w ogóle się pojawia, na pewno w czasie obecnej kohabitacji. To jeszcze nie atomowe spięcie na szczytach władzy, ale sytuacja zbliża się do przekroczenia masy krytycznej.