Wśród dużych wojskowych helikopterów nad Nysą widać było jeden niewielki, zupełnie inny. Właściciele Bo-105 spod Warszawy ruszyli na pomoc Dolnemu Śląskowi i okazali się bardzo przydatni w pierwszych godzinach powietrznej akcji.
Śmigłowce pomogły ocalić Nysę, może nawet odegrały tam kluczową rolę. Nocna akcja dwóch Mi-17 z Powidza przejdzie do legendy zaangażowania wojska w działania przeciwpowodziowe. Pełne poświęcenia załogi, zmieniając się co kilka godzin, latały 16 godz. bez przerwy nocą z poniedziałku na wtorek. Głównie po to, by zrzucać wielkie worki z kostką brukową jako uszczelnienie pękających wałów.