W most są wbudowane lonty. Po obu stronach umieszczono ukrytą artylerię mającą nie dopuścić, żeby nieprzyjaciel uprzątnął gruzy bądź naprawił szkody. Wliczając wszystkie możliwe zastosowania, nieruchomych i ukrytych dział artyleryjskich jest zapewne ponad dwanaście tysięcy. Takiej Szwajcarii nie znamy z broszur i reklamy czekolad. Zimnej i brutalnej. Konserwatywnej i zmilitaryzowanej. Niepoprawnej politycznie, w której unikających służby określa się mianem "psychicznych" i wpisuje im się to do akt. Taka Szwajcaria istniała w latach osiemdziesiątych. I taka Szwajcaria istnieje dziś.
Przedstawiamy fragment książki "Plac Zgody. Wieczyście neutralna Szwajcaria", Johna McPhee, w tłumaczeniu Rafała Lisowskiego, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.
Jeśli Szwajcaria ma najpiękniejszy krajobraz zabudowany na świecie, w pewnym stopniu wynika to z konieczności, ponieważ jest taka mała. Jej rozmiar skutkuje zaś problemem militarnym, bo ten kraj ma dużo do ukrycia. Wszystko ma swoje blaski i cienie: tu prawie każde miejsce nadawałoby się do kalendarza, ale również – dolina za doliną, góra za górą, wioska za wioską, kartka za kartką – prawie każde jest gotowe buchnąć ogniem, aby odepchnąć najeźdźcę.