Jednym z głównych problemów ukraińskiej obrony wybrzeża jest zagrożenie jakie stwarza Flota Czarnomorska, czy szerzej zgrupowanie wojsk rosyjskich na Krymie. Dotyczy to również potencjalnej operacji desantowej – na małą skalę, typu hybrydowego, ale też na dużą skalę, z użyciem dużych okrętów desantowych. W tym momencie Siły Zbrojne Ukrainy są w trakcie rozbudowy obrony wybrzeża, która ma składać się z kilku komponentów, zdolnych razić przeciwnika jeszcze na morzu, a potem kontratakować na wybrzeżu.
Docelowo ukraińska obrona przeciwdesantowa powinna być urzutowana – od pocisków przeciwokrętowych (pokpr) naziemnego bazowania „Neptun”, przez pokpr odpalane z platform powietrznych (Su-24M, Bayraktar?), po artylerię rakietową, wreszcie lufową, aż po siły lądowe – grupy taktyczne piechoty morskiej. W realnych warunkach, zapewne wszystkich elementów obrony przeciwdesantowej nie da się zastosować, są jednak ćwiczone i zakłada się - przynajmniej teoretycznie - że takie zdolności Wojskowo-Morskie Siły Ukrainy (WMS/WMSU) powinny posiadać.
Oczywiście w pierwszej kolejności desant byłby rażony systemami przeciwokrętowymi Neptun, których wciąż jeszcze – nie licząc baterii testowej – nie ma. W niedługim czasie do służby operacyjnej wejdą dywizjony nabrzeżne wyposażone w pokpr systemu „Neptun”, co skokowo zwiększy potencjał przeciwdesantowy Wojskowo-Morskich Sił (WMS). Na razie w służbie jest tylko jedna bateria Neptunów, o charakterze testowym. „System ten ma na celu obronę Ukrainy zarówno w regionie Morza Azowskiego, jak i Morza Czarnego. Dzięki tej baterii rozpocznie się szkolenie praktyczne nowo utworzonego dywizjonu. Trwają prace nad formowaniem kolejnych. Będzie to tarcza antyrakietowa dla Ukrainy na morzu” - stwierdził dowódca WMSU, kadm. Ołeksij Nejiżpapa.