Jeszcze do dzisiaj czuję na barkach ciężar kamizelki kuloodpornej, choć minęło kilka dni od ćwiczeń Wojsk Obrony Terytorialnej, w których wzięłam udział. Kiedy zgodziłam się wraz z grupą dziennikarzy innych redakcji, na dwa dni wstąpić w szeregi kompanii lekkiej piechoty, nie wiedziałam co mnie czeka. Kierowała mną ciekawość i chęć sprawdzenia swojej kondycji, którą wtedy oceniałam na całkiem dobrą. Jednak kolejne dwa dni mocno to zweryfikowały.
Mój początek w Łódzkiej Brygadzie Obrony Terytorialnej
Ciągle czuję na barkach ciężar kamizelki kuloodpornej, choć minęło kilka dni od ćwiczeń WOT. Do udziału w ćwiczeniach zgierska brygada zaprosiła łódzkich dziennikarzy. Byłam jedną z nich. W 31. Wojskowym Oddziale Gospodarczym przy ul. Konstantynowskiej przydzielono nam mundur, kamizelkę kuloodporną, maskę i hełm. Zobaczyłam też salę, w której miałam spędzić noc. Niewielki pokój, a w nim sześć dwupiętrowych łóżek. Siadłam na skraju jednego, by założyć mundur. Ranty pryczy wbijały się w uda, ale to przecież mebel do spania, a nie do siedzenia. W nocy przekonałam się, jak głośno potrafi skrzypieć. Jednak po dniu ćwiczeń nikt tutaj nie cierpi na bezsenność.