Turcy starają się zająć lub zniszczyć główne ośrodki związane z administracją parapaństwa kurdyjskiego. Będą się musieli zatrzymać w tym miejscu, gdzie napotkają na siły syryjskie i rosyjskie. Kurdowie zwrócili się o pomoc do obu tych państw i wiadomo, że trwa wyścig, czy sporne obszary zajmą Syryjczycy, czy wejdą tam Turcy – przekonuje w rozmowie z Onetem Krzysztof Strachota.
Piotr Gruszka: Zaskoczyła pana ta ofensywa? Zaczęła się ona zaledwie trzy dni po telefonicznej rozmowie Erdogana z Trumpem?
Krzysztof Strachota: Turcy zapowiadali konieczność przeprowadzenia takiej ofensywy już od wielu miesięcy. Było dla wszystkich wiadome, że gromadzą ku temu swoje siły i prowadzą intensywne działania dyplomatyczne i kampanie u siebie w kraju. Trudno mówić o zaskoczeniu. Jeżeli mówimy o zaskoczeniu, to jednie sposobem, w jaki Donald Trump faktycznie przyzwolił na operację.