Nic nie zapowiadało katastrofy. A jednak w nocy z 21 na 22 sierpnia 1986 r. wszelkie ślady życia w promieniu 30 km wokół jeziora zniknęły. Szacuje się, że w ciągu kilku godzin zmarło 1746 osób i 3,5 tys. sztuk bydła oraz niezliczone ilości dzikich zwierząt i owadów. "Wszystko zostało po staremu, poza życiem. Ta cisza wwiercała się w głowę" - przyznał dziennikarz Frank Westerman. Co takiego wydarzyło się nad jeziorem Nyos? Naukowcy do dziś nie są pewni.
Malowniczo położone jezioro Nyos na zboczu nieczynnego wulkanu w północno-zachodnim Kamerunie (według naukowców niemal cztery razy większe od Morskiego Oka) od pokoleń było otoczone złą sławą. Legenda głosiła, że wieki temu grupa mieszkańców pobliskiej wioski próbowała przeprawić się przez jezioro, a wtedy jeden człowiek rozdzielił wodę, aby móc bezpiecznie przejść na drugi brzeg. Gdy jednak ugryzł go komar, stracił koncentrację i woda wróciła na swoje miejsce. Nikt tego nie przeżył.
Ich duchy wciąż tam są. Czasami słyszysz, jak mówią, ale ich nie widzisz - do dziś podkreślają ludzie z tych okolic.