Prezydenta Stanisława Szuszkiewicza poznałem bardzo krótko po tym gdy w 2010 r. rozpocząłem pracę na Białorusi. Stanisław Szuszkiewicz był człowiekiem, któremu zarówno z racji wieku, jak i z racji na stanowisko, które pełnił, to ja powinienem był złożyć wizytę. Stało się jednak na odwrót.
Prezydent Szuszkiewicz poprosił o spotkanie przy okazji którego zwrócił się z prośbą o pomoc w uzyskaniu wizy. Wziąłem od niego paszport i przekazałem go do konsulatu z poleceniem, aby wydać wizę. Po kilku dniach zadzwonił do mnie młody konsul z informacją, że Stanisław Szuszkiewicz może się "już zgłosić" do konsulatu po odbiór paszportu. Jak dziś pamiętam swój wstrząs, że ów młody polski dyplomata uważał, że pierwszy prezydent niepodległej Białorusi i człowiek który wspólnie z Borysem Jelcynem i Leonidem Krawczukiem doprowadził do rozwiązania Związku Sowieckiego ma się do niego po cokolwiek "zgłaszać".
Rzecz jasna nic takiego się nie stało, a paszport osobiście wspólnie z szefem Wydziału Konsularnego wręczyliśmy panu Stanisławowi. Kilka miesięcy później Stanisław Szuszkiewicz ponownie poprosił mnie o pomoc w uzyskaniu wizy. Okazało się, że wbrew instrukcjom wydanym przeze mnie i przez szefa Wydziału Konsularnego, prezydentowi Szuszkiewiczowi wydano, nie po raz pierwszy, nie pięcioletnią wizę Schengen, ale wizę bodaj półroczną lub roczną. Byłem tym oburzony. Pan Stanisław zaś jedynie przepraszał, że sprawia mi kłopot.