Zaskoczenie, z którym przyjęto zdradę Kurdów przez USA samo w sobie jest niepokojące i świadczy o głęboko zakodowanej polskiej naiwności i niezrozumieniu polityki. Świat jest otóż pełen zdradzonych sojuszników Stanów Zjednoczonych - pisze Witold Jurasz.
Turcja dokonała inwazji na Rożawę, czyli na kontrolowaną przez siły kurdyjskie północną enklawę w Syrii. Stało się to możliwe po tym, gdy Waszyngton dał Ankarze zielone światło do rozpoczęcia ataku. Jego celem - oficjalnie - jest przeciwdziałanie wspieraniu przez Kurdów syryjskich ewentualnej insurekcji kurdyjskiej w Turcji, ale tak naprawdę chodzi o zniszczenie faktycznej kurdyjskiej autonomii w Syrii.
Stany Zjednoczone dopuściły się bezprecedensowej zupełnie zdrady niedawnego sojusznika. Siły kurdyjskie - tak zwane Powszechne Jednostki Obrony (YPG) stanowiły co prawda część Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), ale to Kurdowie byli główną siłą, która pokonała Państwo Islamskie (IS). Organizację jeszcze do niedawna przecież panującą nad znaczną częścią Syrii oraz Iraku, gdzie dżihadyści zaprowadzili rządy tak skrajne, że nawet Ajman al-Zawahiri - następca Osamy bin Ladena i przywódca Al-Kaidy potępił Państwo Islamskie za stosowane przez nie metody.