Niemiecki blitzkrieg zatrzymany 1 września przez huraganowy ogień polskiej broni samopowtarzalnej, stworzonej przez genialnego konstruktora, to pociągająca wizja. Jednak czy uruchomienie linii produkcyjnej karabinu wz. 38M naprawdę mogło zrobić różnicę? A może to tylko mit?
Walki z września 1939 r. to jeden z najgorętszych tematów historycznych w Polsce, a próby odpowiedzi na pytanie "co można było zrobić, aby uratować II Rzeczpospolitą?" są gimnastyką umysłową uwielbianą na równi przez historyków XX-wiecznej wojskowości, jak i internetowych pasjonatów przeszłości. Jedną z powracających w tego typu dyskusjach koncepcji jest ta, wedle której przezbrojenie polskich drużyn piechoty z powtarzalnych karabinków i karabinów systemu Mauser na samopowtarzalną konstrukcję, opracowywaną od 1934 r. przez inż. Józefa Maroszka, miałoby poskutkować wypracowaniem takiej przewagi ogniowej nad nacierającymi Niemcami, że historia mogłaby potoczyć się choć trochę inaczej.