Na serię susz w Somalii, Etiopii i Kenii nałożyła się rosyjska wojna w Ukrainie i dramatyczny wzrost cen żywności. Blisko dwa miliony dzieci potrzebują tam pilnej pomocy z powodu niedożywienia. — W ostatnich miesiącach ludzie oglądali jak krowy i kozy, od których zależało ich życie, po kolei się przewracają i umierają. Wreszcie okazało się, że nie mają wody nawet dla siebie i swoich rodzin — mówi w rozmowie z Onetem James Elder, rzecznik UNICEF-u, który jest na miejscu w Somalii.
***
Marcin Terlik, Onet: Po rosyjskiej napaści na Ukrainę eksperci zaczęli alarmować, że wojna może wkrótce doprowadzić do katastrofy w krajach odległych o tysiące kilometrów od Europy. Te groźby materializują się właśnie teraz w Afryce Wschodniej?
James Elder: Ogólnie rzecz biorąc — tak. Jednak przyczyn katastrofy w Rogu Afryki jest wiele. To przede wszystkim dramatyczne susze, na które nakłada się wzrost cen żywności, podrożenie oleju używanego tutaj do gotowania i niedobory jedzenia. Wzrost cen i braki idą ze sobą ręka w rękę. Jestem teraz w Somalii, gdzie 80 proc. importowanych zbóż pochodzi z Rosji i Ukrainy. Susze zniszczyły tu uprawy, zdziesiątkowały zwierzęta hodowlane. Ludzie zajmujący się rolnictwem nagle mają dużo mniej pieniędzy. Wzrost cen żywności ma dla nich w tej sytuacji ogromne znaczenie. Poza tym zniszczone uprawy muszą być przecież zastąpione właśnie sprowadzaniem żywności.