Twórca koncepcji Wojsk Obrony Terytorialnej, odpowiedziany za czystki w armii za czasów Antoniego Macierewicza, prawa ręka byłego szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, bohater afery e-mailowej. Płk Krzysztof Gaj zgromadził gigantyczne archiwum dokumentów wojskowych. Dziś służby specjalne je analizują pod kątem wycieku informacji niejawnych. Najważniejsze pytanie jednak brzmi, po co pułkownik w swoim prywatnym archiwum gromadził tajne dokumenty i w jaki sposób do niego trafiły?
Początek grudnia 2016 r. Gen. Mieczysław Gocuł, ówczesny szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego po krótkiej, świątecznej przerwie pojawia się w swoim gabinecie. Pierwsza informacja, którą meldują mu podwładni, jest taka, że Antoni Macierewicz, od kilku tygodni minister obrony, wyrzucił szefa zarządu Organizacji i Uzupełnień Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Kolejną, że Macierewicz, bez konsultacji z szefem sztabu na to stanowisko powołał płk. Krzysztofa Gaja.
Dla gen. Gocuła tego już było za wiele. Właśnie wtedy podjął decyzję, że z ekipą Macierewicza nie jest mu po drodze. Po przeprowadzeniu szczytu NATO w Warszawie złożył wniosek o odejściu do cywila.