— Irmgard Furchner była sekretarką komendanta obozu koncentracyjnego Stutthof. Po wielu latach stanęła przed sądem z zarzutem współudziału w zamordowaniu 11 tys. ludzi – sama nikogo nie zabijała, natomiast jej parafki były pod listami ludzi, których słano na śmierć. Podczas pracy w obozie szef pozwolił jej na hodowanie kwiatów. Doglądała tych swoich róż, hiacyntów – i nie mogła nic nie widzieć i niczego nie wiedzieć, bo kilkanaście metrów dalej obozowa kolejka wiozła ludzi do gazu – mówi w rozmowie z Onetem Marek Łuszczyna, autor książki "Złe. Kobiety w służbie III Rzeszy".
Mateusz Zimmerman: Zacznijmy od liczb, bo zrobiły na mnie spore wrażenie. W Wehrmachcie służyło pół miliona kobiet. W formacjach pomocniczych Luftwaffe – 300 tys…
Marek Łuszczyna: …w Służbie Pracy Rzeszy – ćwierć miliona. Ta ostatnia grupa pod koniec wojny właściwie służyła w obronie przeciwlotniczej, zresztą razem z dzieciakami z Hitlerjugend. Dodaj jeszcze jakieś 4 tys. nadzorczyń obozowych i 3 tys. tzw. pomocnic SS. A to nie koniec.