Jeżeli Ukraińcom uda się odciąć Rosjan od dostaw z Krymu (co jest możliwe) to rosyjskie wojska znajdą się na wschodnim brzegu Dniepru w takim samym „kotle", jaki obecnie się utworzył koło Chersonia. I wtedy dopiero nastąpi strategiczny przełom w wojnie wywołanej przez Rosję w Ukrainie.
W dyskusji na temat przyszłych posunięć ukraińskiej armii nie powinno się stawiać pytania, czy Ukraińcy odbiją Chersoń, ale kiedy. Potwierdzone przez Ukrainę odcięcie rosyjskich wojsk od dostaw, poprzez kontrolowanie przepraw na Dnieprze oznacza bowiem, że rosyjscy żołnierze na zachodnim brzegu rzeki już teraz zaczynają odczuwać niedosyt amunicji, paliwa i żywności, a nadejście zimy jeszcze bardziej pogłębi te problemy.
Władze na Kremlu mogą oczywiście liczyć, że ich żołnierze będą się bronili do upadłego, ale przeczą temu dotychczasowe komunikaty z linii frontu, szczególnie tam, gdzie w walce biorą udział jednostki wojskowe „wzmocnione" poborowymi (zmobilizowanymi). Mobilizacja przeprowadzona w Federacji Rosyjskiej okazała się bowiem tak naprawdę katastrofą dla planów wojennych Federacji Rosyjskiej. Ostrzelani żołnierze, którzy jej jeszcze pozostali są bowiem teraz wycofywani z linii frontu i zastępowani mężczyznami, którzy nie są odpowiednio przeszkoleni, wyposażeni a co najważniejsze mentalnie przygotowani do walki z tak zmotywowaną armią jak ukraińska. Dodatkowo ludzie wyciągnięci często na siłę z „ciepłych domów i posadek" będą musieli się teraz zmierzyć w polu ze srogą, ukraińską zimą.