W roku 1947 w Bieszczadach został zabity przez UPA generał Karol Świerczewski, ps. Walter. Z książki "Sekrety Bieszczadów" możemy dowiedzieć się, jak wyglądały kulisy śmierci komunistycznego dostojnika, zaufanego człowieka Stalina, i jak z czasem potoczyły się losy miejsca jego kultu w Jabłonkach.
Przedstawiamy fragment książki "Sekrety Bieszczadów" autorstwa Waldemara Bałdy.
***
Pobyt w Jabłonkach już dziś jest interesującym doznaniem, a czym stanie się za lat kilka, kilkanaście? Każdego musi przecież dziwić duży, wygodny parking i rozległa połać gruntu, wyłożonego płytami chodnikowymi w miejscu, które nie dysponuje żadną infrastrukturą turystyczno-gastronomiczno-hotelarską. Ale sekret Jabłonek jest banalnie prosty.
Wszystko to, co budzi zdziwienie, jest pozostałością dekad, w których bieszczadzka wieś była swego rodzaju komunistycznym sanktuarium — miejscem składania hołdu jednemu z najgłośniejszych bohaterów PRL, generałowi Karolowi Świerczewskiemu. Ten wzorowy patriota, internacjonalista, budowniczy Polski Ludowej — jak go w oficjalnej politgramocie nazywano — tam właśnie zakończył swój niedługi, bo zaledwie 50-letni, za to burzliwy żywot.