Dla Piłsudskiego i później dla całego obozu sanacyjnego był jednym z największych wrogów na politycznej scenie. Choćby dlatego, że ich intelektualnie obnażał i ośmieszał. Naszym polskim „szlachciurom” bardzo, ale to bardzo się nie podobało.
Wojciech Korfanty zmarł 17 sierpnia 1939 r., tuż przed agresją hitlerowskich Niemiec. Miał 66 lat. Był dyktatorem trzeciego powstania śląskiego, które wprowadziło do marnej wiejskiej Polski kawałek najbardziej uprzemysłowionego regionu Europy. Przed jego wybuchem był komisarzem plebiscytowym na Górnym Śląsku, wcześniej jednym z przywódców zwycięskiego powstania wielkopolskiego i członkiem jego Narodowej Rady Ludowej.
Po latach zaliczony został, choć nie bez problemów, do grona ojców założycieli II RP: obok Romana Dmowskiego, Ignacego Paderewskiego, Józefa Piłsudskiego i Wincentego Witosa. Ale był też jednym z tych, którym sanacyjna Polska najbardziej poniewierała: więziła w Twierdzy Brzeskiej, zmusiła do emigracji, a po powrocie, tuż przed wojną, zamknęła w Pawiaku, z którego wywlókł się śmiertelnie chory. Być może także podtruty arszenikiem.