W Szkocji i Irlandii Północnej pogarsza się sytuacja w walce z koronawirusem do tego stopnia, że władze obu krajów poprosiły o wsparcie wojska.
W Szkocji kryzys dotyczy pogotowia ratunkowego, które nie nadąża z przyjazdem do wezwań. Jak podały w czwartek szkockie media, w Glasgow 65-letni mężczyzna zmarł po tym, jak na przyjazd karetki czekał przez 40 godzin - i to, mimo że lekarz pierwszego kontaktu tego mężczyzny informował dyspozytorów pogotowia, iż stan pacjenta jest krytyczny. Dzień wcześniej kontrowersje wzbudził minister zdrowia w szkockim rządzie Humza Yousaf, który powiedział, że ludzie powinni "dwa razy pomyśleć", czy naprawdę potrzebują karetki, zanim po nią zadzwonią.
Szefowa szkockiego rządu Nicola Sturgeon odnosząc się do zgonu wspomnianego mężczyzny, przyznała, że taka sytuacja jest nie do przyjęcia, ale wyjaśniała, że z powodu pandemii szkockie pogotowie ratunkowe "stoi w obliczu prawdopodobnie najtrudniejszego splotu okoliczności, od czasu jego powołania".