Polska podpisała porozumienie zakazujące sprzedarzy broni do Hiszpanii, ale jednocześnie desperacko potrzebowała pieniędzy. Dlatego w 1936 r. zaczęła łamać embargo - pisze Andrzej Fedorowicz, dziennikarz.
Dziewiątego września 1936 roku z portu Gdańsk-Westerplatte odpłynął statek „Azteca”. W jego ładowniach znajdował się milion granatów ręcznych GR31, dwanaście milionów sześćset tysięcy sztuk nabojów, dziewiętnaście tysięcy trzysta sztuk karabinków PWU29, dwieście ręcznych karabinów maszynowych PWU28 i trzydzieści ton prochu - wartych łącznie sześć milionów czterysta tysięcy złotych. Oficjalnie celem rejsu były Meksyk i Chiny.
W rzeczywistości broń przeznaczona była dla objętej wojną domową Hiszpanii. I chociaż w Pałacu Saskim - siedzibie Sztabu Głównego Wojska Polskiego i wojskowego wywiadu „Dwójki” - zrobiono wiele, by ukryć prawdziwego adresata ładunku, nie było pewności, czy operacja się uda.