- Kompletnie sobie z tym nie radzą. Zburzył się ich wizerunek "prawdziwego mężczyzny" - mówi Petro Aleksowski, reżyser dokumentu "Przerwana misja".
Podczas tej edycji Festiwalu Form Dokumentalnych „Nurt” jego film otrzymał dwie najważniejsze nagrody: jury oraz publiczności.
To wstrząsająca opowieść o weteranach z Afganistanu. Nietrudno odnieść wrażenie, że kiedy jechali na misję, nie zdawali sobie sprawy z tego, co ich czeka. Jeden na wojnie stracił nogę, a drugi – rękę. Z wojny wrócili zranieni psychicznie, trudno im było na nowo nauczyć się żyć.
Angelina Kosiek: Bohaterowie pana filmu, weterani z Afganistanu, bardzo się przed panem otworzyli. Jak się to panu udało?
Petro Aleksowski: Wbrew pozorom nie było to takie trudne. Choć długo przekonywałem Ministerstwo Obrony Narodowej, że nie chcę zrobić tym ludziom krzywdy. Bardzo często pojawiały się argumenty, żebym przede wszystkim nie zrobił krzywdy Polsce. Misja to przecież projekt NATO. Miałem wrażenie, że zgodę na kręcenie tego filmu dostałem dla świętego spokoju. Jest dwóch głównych bohaterów, Tomek i Franek, ale spotkałem się z setką weteranów. Potem to grono bohaterów zawęziłem do kilku osób. Bywałem u nich na święta i miałem dla nich więcej czasu niż dla swojej rodziny. Nad filmem pracowałem dwa lata. Co ciekawe, zacząłem nad nim pracować, gdy ministrem obrony był Tomasz Siemoniak, a skończyłem za czasów Antoniego Macierewicza. Niezależnie od tego, kto kierował resortem, dowódcy mówili jednym głosem.