Zgłosiłam się na dobrowolną zasadniczą służbę wojskową, żeby nauczyć się taktyki, pracy zespołowej i strzelania. Ale też sprawdzić, kim są ci, którzy dziś sami wybierają mundur. W jednostce spotykam młodych z całej Polski – kiboli, kujonów, wyborców Mentzena i ludzi, których do wojska prowadzi nie ideologia, a brak lepszych opcji.
– Skąd pomysł na tego muleta? Też o takim myślałem. Od tyłu wyglądasz jak chłopak, ale spoko fryzura – zagaduje Placebo, dwudziestoparolatek z ciemnymi, dużymi oczami. Wszystkie rozkazy wykonuje z kuriozalną przesadą – od odliczania po musztrę rodem z Ministerstwa Głupich Kroków. Bunt? Może tylko chęć zaimponowania grupie. Ale karne pompki robi najczęściej.
– A ty skąd wiesz, co to mulet? – pytam, wskazując na jego fryzurę „na zapałkę”.
– Pracowałem trochę w Anglii, to wiem, jakie są trendy. Tam każdy wygląda, jak chce.