Spojrzeliśmy w przyszłość polskiej skrajnej prawicy i zobaczyliśmy w niej Antoniego Macierewicza pod rękę ze Zbigniewem Ziobrą. To był koszmar — niestety na jawie. Na Marszu Niepodległości 2022 panowie zajmowali miejsca do wyścigu po spadek po Kaczyńskim
Ludzie mają różne sposoby na przewidywanie przyszłości. Jedni patrzą w szklaną kulę, inni stawiają tarota. Kiedy chcę zobaczyć przyszłość polskiej prawicy, oglądam Marsz Niepodległości.
Dotąd działało to bezbłędnie. Kiedy marsz stawał się masową imprezą — w schyłkowych latach rządów Platformy Obywatelskiej — pokazywał przyszłość rosnącego w siłę, wracającego triumfalnie na scenę polskiego nacjonalizmu.
Tekst publikujemy w naszym cyklu „Widzę to tak” – w jego ramach od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.
W 2011 r., kiedy w czasie marszu nacjonaliści spalili wóz transmisyjny TVN, Platforma — potępiając donośnie przemoc — próbowała już robić ukłony w ich stronę, np. w zakresie polityki historycznej. M.in. nieco wcześniej, w lutym 2011 r., prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę o „Narodowym Dniu Pamięci «Żołnierzy Wyklętych»”, których marsz od początku przybrał na swoich duchowych patronów. Te zabiegi ze strony Platformy były niezdarne i niekonsekwentne i nie przyniosły jej żadnych korzyści — a dowartościowały nacjonalistów w sferze publicznej.