Warszawska prokuratura bada sprawę rzekomej "korupcji" w grupie 38 sędziów z Krakowa, którzy pozwali "Gazetę Polską" za słowa premiera. Śledczy podjęli czynności sprawdzające po doniesieniu bliżej nieokreślonego "stowarzyszenia mieszkańców". A poszło o to, że opłatę sądową przed procesem - 600 złotych - wniósł w imieniu sędziów mąż jednej z nich, z którym pani sędzia ma wspólnotę majątkową.
Stołeczna Prokuratura Rejonowa Warszawa-Wola bada, czy ktoś nie skorumpował grupy 38 sędziów z krakowskiego Sądu Okręgowego, którzy pozwali "Gazetę Polską" za wywiad z premierem. W tymże szef rządu stwierdził, że w sądzie w Krakowie mogła działać "zorganizowana grupa przestępcza". Jak podkreślił Mateusz Morawiecki w tym wywiadzie: "wszystko na to wskazuje".
Tyle że do ewentualnych przestępstw (nie ma prawomocnego wyroku-red.) mogło ewentualnie dochodzić w krakowskim Sądzie Apelacyjnym, a zarzuty usłyszeli nie sędziowie, a dyrektorzy - podlegli bezpośrednio Ministerstwu Sprawiedliwości. Oskarżony został tylko jeden sędzia - były prezes krakowskiej "apelacji". W I instancji sąd oddalił pozew sędziów, jednak warszawski Sąd Apelacyjny uznał, że ta decyzja była niesłuszna i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia - ta jest w toku.