A miało być tak pięknie. Na Lubelszczyźnie powinna trwać budowa nowej kopalni z pokładami węgla na co najmniej 30 lat. Dzięki zakładowi pracę w regionie mogło znaleźć ok. 12 tys. osób. Inwestycji nie ma. Jest za to spór z polskim rządem, który może kosztować podatników nawet 10 mld zł.
Jak poinformował dzisiaj "Dziennik Gazeta Prawna" australijska spółka Prairie Mining pozwała Polskę w międzynarodowym arbitrażu. Sprawa dotyczy utrudniania budowy dwóch kopalń - Jan Karski na Lubelszczyźnie oraz Dębieńsko na Śląsku. Spółka może domagać się nawet 8-10 mld zł odszkodowania. O sprawie poinformowano premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezydenta Andrzeja Dudę.
Inwestycja na lata
O wybudowaniu nowej kopalni na terenie Lubelskiego Zagłębia Węglowego mówiło się już od kilku lat. Spółka Prairie Mining przekonywała, że pod ziemią znajdują się ogromne złoża wysokiej jakości węgla. Surowca starczyłoby na około 30 lat eksploatacji. W projekt zaangażowani byli również Chińczycy.
- Zakończyliśmy nowoczesny program wierceń, mamy gotowy wstępny projekt kopalni oraz podpisaliśmy umowę o współpracy z China Coal, jedną z największych firm budujących kopalnie na świecie. Przeprowadziliśmy dokładniejsze testy węgla, co pozwoliło nam stwierdzić, że kopalnia Jan Karski może produkować i sprzedawać po wysokiej cenie węgiel o bardzo niskiej zawartości popiołu - podkreślał w maju 2017 roku Ben Stoikovich, dyrektor generalny Prairie Mining.