Reakcja na pogardę Donalda Trumpa dla dyplomacji i soft power nie powinna powadzić w inną skrajność: do niedoceniania sił zbrojnych. Bez wojska miękka siła USA będzie znacznie mniejsza – pisze w opinii Hal Brands.
Prezydent Donald Trump ma prawdziwy talent do chwytania się złych pomysłów, które są później przedmiotem zagorzałej krytyki, a następnie po drugiej stronie w reakcji rodzą się kolejne złe pomysły. Spójrzmy na ostatni przykład dyskusji o relacji pomiędzy amerykańskim wojskiem i amerykańską dyplomacją.
Już od pierwszego dnia funkcjonowania administracja Donalda Trumpa z pogardą odnosiła się do dyplomacji oraz innych narzędzi tzw. miękkiej siły (soft power). W 2017 roku administracja ujawniła coś, co Mick Mulvaney, dyrektor ds. zarządzania i budżetu w gabinecie Trumpa, nazwał budżetem tzw. twardej siły (hard power). Chodziło o plan, wg. którego wydatki na wojsko ulegały zwiększeniu, zaś wydatki na Departament Stanu i pomoc zagraniczną ograniczono w stopniu paraliżującym.