Zwrot w sprawie byłego posła PiS oskarżonego o wyłudzenie ponad 400 tys. zł z kancelarii Sejmu. Właśnie pogrążyły go jego dwie znajome, w tym była radna PiS z Warszawy. Obie swoje przestępstwo tłumaczyły w niecodzienny sposób. Stwierdziły, że pochodzą z konserwatywnych rodzin i w domu nauczono je szacunku do polityków prawicy. Dlatego, gdy były poseł PiS poprosił je o podpisanie "lewych" umów, od razu się zgodziły.
W grudniu 2018 r. poznańska prokuratura poleciła zatrzymać byłego posła Tomasza G. Politykowi, który należał do PiS, do Solidarnej Polski, a w 2015 r. startował z komitetu Korwin, zarzucono wówczas m.in. wyłudzenia z kancelarii Sejmu w kadencji 2011-2015.
Patent miał być dziecinnie prosty. Zdaniem prokuratury Tomasz G., jeszcze będąc posłem, brał ryczałt na najem i prowadzenia biura poselskiego w Poznaniu. Tak naprawdę biuro nie działało, o czym zresztą donosiły media. Gdy wkrótce Sejm zaczął dopytywać Tomasza G., na co tak naprawdę wydał pobrane z Sejmu kilkaset tysięcy zł, zaradny poznaniak przedstawił umowy o dzieło zawarte z kilkoma kobietami.