Grudzień, środek nocy. Do biura Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie wchodzi kilkadziesiąt osób. Rozwiercają zamki w sejfach. Kieruje nimi Bartłomiej Misiewicz, cały czas na telefonie z Macierewiczem. Dlaczego ten nakazał wtargnięcie do instytucji NATO?
To był jeden z najgłośniejszych i nadal niewyjaśnionych incydentów pierwszego okresu rządów PiS. Bartłomiej Misiewicz, asystent nowego ministra obrony Antoniego Macierewicza, razem z Żandarmerią Wojskową wszedł w nocy do uruchomionego kilka miesięcy wcześniej biura Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie. I włamał się do znajdujących się tam sejfów.
„Byłem przedłużeniem Macierewicza” – zeznał potem przed sądem Misiewicz
CEK nie było instytucją polską. Akces do niego zgłosiły również inne kraje, należące do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Co ludzie Macierewicza chcieli osiągnąć? Czego naprawdę szukali na polecenie swego szefa pod koniec 2015 roku? I dlaczego później na szefów CEK zorganizowano taką nagonkę?