Gdy Japończycy poświęcali swoich pilotów w daremnych atakach kamikadze, Niemcy mieli ciekawszy pomysł. Zbudowali śmiercionośną "jemiołę" - zestaw dwóch samolotów, z których jeden pełnił rolę latającej bomby.
Jednym z problemów, doskwierających III Rzeszy przez niemal całą II wojnę światową, był brak lotnictwa strategicznego. Luftwaffe mogła wspierać armię na linii frontu czy atakować jego bliskie zaplecze, ale niszczycielskie wyprawy bombowe na odległe centra przemysłowe, porty czy węzły komunikacyjne pozostawały poza jej zasięgiem.
Choć Niemcy zbudowali samoloty dalekiego zasięgu, były to konstrukcje albo niezbyt udane – jak He-177 – albo, jak Focke-Wulf Fw 200, nieliczne i zaprojektowane do zupełnie innych zadań.