Wielkie obietnice, milionowe kontrakty i... puste magazyny. Zakupy czołgów z Korei, "gołe" Black Hawki i legendarne Caracale – MON pod wodzą Błaszczaka i Macierewicza zamienił modernizację wojska w pokaz iluzji. "Papier, papier, papier" – tak oficer Inspektoratu Uzbrojenia podsumowuje te działania. Politycy decydowali, generałowie protestowali, a w tle trwała walka o stołki i kontrakty. Kto zgarnął kasę, a kto stracił posadę? Oto kulisy "zbrojeniowej szopki", która kosztowała Polskę miliony! Prezentujemy fragment książki Edyty Żemły "Armia w ruinie" wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Oficer z Inspektoratu Uzbrojenia: Pyta pani o modernizację armii, czyli ulubione hasło Błaszczaka i całej ekipy PiS. Ta cała ich modernizacja to była modernizacja pod kampanię wyborczą w 2023 roku. Czyli papier, papier, papier. Politycy opowiedzieli ludziom legendę, że podpisanie umowy i wpłata zaliczki na zakup sprzętu jest równoznaczne z tym, że już ten sprzęt mamy. To nieprawda. Dam pierwszy lepszy przykład. Te sto osiemdziesiąt czołgów z Korei, którymi tak się chwaliła poprzednia władza, będzie płynąć do nas przez co najmniej pięć lat. A jak wybuchnie wojna, to te czołgi nigdy do nas nie dopłyną. Jeśli mamy łańcuchy dostaw z Azji, z innego kontynentu, a w wojnie bierze udział globalny gracz, jakim jest Federacja Rosyjska, wspierany zresztą przez innego globalnego gracza, jakim są Chiny, to wtedy nie ma mowy o jakichkolwiek dostawach.