Mariusz Kamiński jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji ledwie od trzech tygodni, a już zdążył ogarnąć resort. No może nie cały. Ściślej, zdążył ogarnąć problem dezubekizacji, w ramach której skrzywdzono bardzo wielu przyzwoitych funkcjonariuszy, wsypując ich do jednego wora z najpodlejszymi kanaliami.
Kamiński tak sprawę ogarnął, że przywrócił ubecką emeryturę Mirosławowi Hakielowi. Kto to Hakiel? A taki szemrany typek, który w SB odpowiadał za dbałość o należyty zapał klasowy funkcjonariuszy. Następnie znalazł się w Policji, gdzie zasłynął wydaniem pozwolenia na broń bandziorowi, który wkrótce potem zastrzelił swoją żonę. Bandzior był znany z bandziorstwa, ale Hakiel postawił na swoim. A potem Hakiel znalazł się w Straży Granicznej, najpierw jako komendant oddziału, a następnie dyrektor Biura Spraw Wewnętrznych.
Na tym stanowisku udawał wielce zatroskanego o dobro strażników, ale podwładnych traktował jak pańszczyźnianych chłopów. Z wyższością, pogardą i niejednokrotnie skrajnie po chamsku.