Donaldowi Trumpowi przekazał fortunę na kampanię wyborczą. Wiedział, na kogo postawić. Dziś Elon Musk jest niczym cień prezydenta USA. "Pierwszy kumpel" amerykańskiego przywódcy odpuszczać nie zamierza. Wiedzą to i urzędnicy Białego Domu, z którymi wdaje się nawet w bójki, i jego wrogowie z otoczenia republikanina. Najbliższe cztery lata chce wycisnąć jak cytrynę. Biznes to za mało. Wchodzi w politykę. "Wielka demolka" Ameryki to też za mało. Dziś najbogatszy człowiek chce rozstawiać figury na całym świecie. Zaczyna od Europy. Jego plan jest jasny.
W świecie biznesu Elon Musk pływa jak polujący na okazje rekin. Dyrektor generalny Tesli i SpaceX oraz właściciel i prezes wykonawczy platformy społecznościowej X, współzałożyciel spółki OpenAI zajmującej się sztuczną inteligencją, dzierży w rękach potężny oręż. Ma wszystko, by zrealizować swoją przepowiednię sprzed 25 lat – pieniądze, sławę, wizję i poparcie prezydenta najpotężniejszego kraju na świecie.
1998 i 1999 r. W serii wywiadów z amerykańskimi mediami (w tym dla programu CBS News Sunday Morning) jako młody wówczas przedsiębiorca wymienia pięć obszarów, które zdominują życie człowieka w następnych dziesięcioleciach. Choć Dolina Krzemowa patrzyła wówczas na Muska z przymrużeniem oka, dziś to on co rusz wyciąga asy z rękawa i jest blisko realizacji marzeń. Sięgając jednak po brutalne i często niebezpieczne metody, multimiliarder nie przestaje szokować. Przyświecają mu trzy cele.