Niemieckie plany, by do roku 2038 całkowicie zrezygnować z węgla jako paliwa energetycznego, odbiją się negatywnie na imporcie tego surowca z Rosji. Wzrośnie za to popyt na gaz.
Rosja jest dla Niemiec nie tylko największym dostawcą gazu i ropy naftowej, ale także węgla kamiennego. Połowa tego surowca energetycznego spalanego w niemieckich elektrowniach pochodzi właśnie stamtąd.
W Niemczech w grudniu 2018 zamknięta została ostatnia kopalnia węgla kamiennego w Zagłębiu Ruhry, co jest jednym z elementów długofalowego planu rezygnacji z tego surowca energetycznego. Przez następne 20 lat, do momentu całkowitej rezygnacji z węgla, Niemcy zdane będą więc na import tego surowca na potrzeby elektrowni węglowych.
Pod koniec stycznia br. specjalnie powołana komisja rządowa przedłożyła plan stopniowego unieruchamiania tych elektrowni, równolegle z elektrowniami na węgiel brunatny. W skład tzw. „komisji węglowej” wchodzili przedstawiciele gospodarki, związków zawodowych, instytucji państwowych, organizacji ekologicznych i wyższych uczelni. Przez pół roku komisja ta wspólnie opracowywała koncepcję, w jaki sposób Niemcy, w myśl swoich międzynarodowych zobowiązań odnośnie ochrony klimatu i redukcji emisji gazów cieplarnianych, mogą zrezygnować z węgla bez większego uszczerbku dla gospodarki, firm energetycznych i określonych regionów. Komisja zaleca całkowitą rezygnację z węgla najwcześniej w roku 2035 i najpóźniej w 2038. Czterem krajom związkowym, które rezygnacja z węgla dotknie najbardziej, rząd obiecuje rekompensatę – w okresie następnych 20 lat na sumę 40 mld euro.