Pomysł, by przekazać Ukrainie „niemieckie" baterie Patriot świadczy o braku wiedzy u polityków: czym jest ten system, jakie ma znaczenie dla całego systemu obrony przeciwlotniczej NATO oraz jakie ma rzeczywiste możliwości bojowe. Uwzględniając to wszystko okazałoby się, że o wiele większą wartość dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej miałyby polskie baterie „Narew" i „Poprad", a nawet .... kolejne baterie systemu S-300.
Pomijając już sam fakt, że Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak w swoim tweecie próbował rozdysponować nie swoje baterie przeciwlotnicze, to warto się zastanowić, co by uzyskano, gdyby rzeczywiście Ukraińcy dostali „niemieckie" lub „polskie" zestawy Patriot. A byłoby z tego więcej problemów niż korzyści.
Po pierwsze do kraju nienatowskiego, toczącego wojnę z Federacją Rosyjską, największym, deklarowanym wrogiem NATO, dostarczony by baterie, które są podstawą systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Paktu Północnoatlantyckiego. Rosjanie mieli by więc po raz pierwszy możliwość bezpośredniego przetestowania amerykańskiego rozwiązania, jak również wypracowania skutecznych środków przeciwdziałania. Pojawiła by się nawet sposobność fizycznego przejęcia elementów tego systemu np. w wyniku spektakularnej akcji rosyjskiego Specnazu.